niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 5

Rozdział 5

Chelseas' POV
Po zjedzeniu naszego lunchu poszłyśmy na boisko, bo była długa przerwa. Tam znalazłyśmy odpowiedź, dlaczego tak mało osób było na stołówce. Na małej polance zebrało się sporo osób. Utworzyło się spore kółko. Spojrzałam znacząco na dziewczyny i weszłyśmy w tłum. Na środku leżał zwykły gołąb. Tylko, że martwy. Nie to, że przejechany czy coś, tylko.. w wielu miejscach nie miał piór i nie było widać żadnego urazu. W tych "bezpiórnych" miejscach było widać tylko lekkie zadrapania, z których o dziwo nie sączyła się krew. Jakby nie miał tej krwi. Kiedy nauczyciel Williams (od angielskiego) zauważył zbiorowisko, podszedł i zaczął swoje "dochodzenie"
- Co się tu dzieje? - spytał.
- Proszę pana, tu jest martwy gołąb. - powiedział jeden uczeń. 
Zachowują się jakby nigdy w życiu czegoś takiego nie widzieli. Przecież to normalne, w mieście jest pełno takich przypadków. Zerknęłam na mężczyznę i zauważyłam coś dziwnego w jego oczach. Jakby zmieniały kolor. Szybko się otrząsnęłam i stwierdziłam, że tylko mi się przewidziało. 
- Dobrze, zaraz poproszę pana woźnego, żeby się tym zająć. Tymczasem rozejść się, tu nie ma nic do oglądania. - powiedział i szybko odszedł, tak jak reszta.
Nie mogłam wytrzymać i poinformowałam dziewczyny o Williamsie. 
- Też to zauważyłaś? Myślałam, że mam jakieś urojenia. - powiedziała Van.
- Tak, to serio dziwne, zaczynam się tego bać. - westchnęłam.
Poszłyśmy po nasze kurtki, bo skończyły nam się lekcje. Kierowałyśmy się do domu, kiedy na naszej drodze pojawił się następny martwy gołąb. Spojrzałyśmy po sobie i ominęłyśmy go zwinnie. Liv właśnie wchodziła do domu. Kątem oka dostrzegłam, że nie zdążyła złapać za klamkę, a drzwi się otworzyły. Może mi się wydawało, może nie, ale dzieje się coś dziwnego...

Liam's POV
Siedziałem właśnie w domu i przeglądałem stare,a raczej bardzo stare książki,pamiętniki i zdjęcia. Przypomniałem sobie wiele chwil. Większość na szczęście była dobra. Odkładałem wszystko na miejsce, gdy do pokoju wbiegł Niall. Powiedział coś w stylu;
- Spotkałem właśnie Tony'ego. Powiedział, że łowca jest w mieście, co robimy?
Nie przejęło mnie to bardzo, bo wiem, że Harry ma ostatnio gorszy humor i gdy tylko zobaczy naszego łowce od razu go zabije. Uspokoiłem trochę Nialla i powiedziałem mu o Harrym. Zgodził się ze mną i od razu spojrzał na książki, których jeszcze nie schowałem. Zaczął je oglądać i uśmiechać się szczerze.
- Fajne wspomnienia,prawda? - zapytałem z uśmiechem
- Tak.. Szczególnie niektóre. Pamiętasz jak byliśmy w Stanach i dostaliśmy to od pewnej dziewczyny? - wskazał na książkę z tytułem "Szczęście".
Na samą myśl o tamtej chwili, przywołały się ciepłe wspomnienia. Przechadzaliśmy się z Niallerem po Nowym Jorku, który był w "godzinach szczytu". Słońce padało nam na twarz i w tamtej chwili wszystko było idealne. Za nami usłyszeliśmy głos pewnej nastolatki. Jej głos był ciepły i delikatny. Odwróciliśmy się i mogliśmy ujrzeć niską brunetke o aksamitnie niebieskich oczach. Spojrzałem głęboko w jej oczy i mogłem zobaczyć jej duszę. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Podała nam książkę, a my tylko dziwnie spojrzeliśmy się na siebie. Gdy ją otworzyliśmy, zrozumieliśmy, że dziewczyna jest wilkołakiem. A na tytułowej stronie był napis "Niech los wam sprzyja". Po chwili  zniknęła. Dopiero potem zrozumieliśmy, że ona wiedziała kim jesteśmy i dała nam to z czystej życzliwości. Tacy ludzie, a raczej takie wilkołaki są cudowne i szczerze powiem, że za takimi tęsknie, bo niestety teraz trochę się pozmieniało. Wilkołaki nas nienawidzą, z resztą
jak my ich. Pragną zemsty i takie tam. Ale przecież wszystko się zmienia, prawda? Oczywiście, że tak. Niall pomógł mi schować resztę rzeczy. Siedzieliśmy na tarasie, gdy usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu. Szybko domyśliłem się, że to Harry. Jak? To oczywiste. Jego zapach. Wszedł na taras i mogłem zobaczyć złość, która wręcz wypływała z jego oczu. Był zły jak nigdy. Zastanawiałem się co mogło go rozzłościć. Szybko pomyślałem i już znałem odpowiedź. Ł o w c a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz